Święta, Święta i po Świętach!
A z mojej perspektywy to najlepsze Święta od iks czasu!
Jak je spędziłam?
NA SPOKOJNIE.
A co to dla mnie znaczy, te "na spokojnie"?
A no to, że nie było napiętej atmosfery unoszącej się jak mgła nad naszymi głowami przez CAŁY okres świąteczny.
Nie ma nic przyjemnego w tym, że w ciągu jednego dnia odwiedzasz milion osób w rodzinie i tak naprawdę dla każdego masz tylko minimum czasu, bo już w głowie masz następne głosy powtarzające "pamiętaj, jeszcze jedziesz tam, tam i tam".
Ubierasz się w to co wygodne, a nie "odświętne".
Jedni powiedzieli by, że można być ubranym jednocześnie wygodnie i odświętnie, ale nie oszukujmy się. Te naprawdę wygodne rzeczy nie nadają się na spotkania rodzinne, gdzie każdy wygląda pięknie, "if you know, what I mean".
Nie było stania w garach.
Owszem, sałatkę zrobiłam, jajka, biała kiełbasa, nawet na ciasto się sztachnęłam. I tyle. Sałatka to pomysł niezaplanowany, ale że wszystkie produkty miałam, no to czemu nie.
Czyli co właściwie było, że tak się zachwycam?
No właśnie nic. A nic w kontekście Świąt to znaczy u mnie Relaks.
Wstaliśmy wcześnie, bo Wojtek ogólnie budzi się po 6:00.
Ale...Uwaga!
Z łóżka wstaliśmy ok. 9:00 ! Czyż to nie piękne i relaksujące?
Zjedliśmy wspólne śniadanie. ( I mam tu na myśli naszą trójkę, plus w międzyczasie odwiedziliśmy całą naszą rodzinę w Polsce i kilku znajomych - w końcu videorozmowy teraz na czasie).
Przywdzialiśmy wygodny strój, nasmarowaliśmy się kolagenem grafitowym i wyszliśmy na 3-godzinny spacer. Pogoda spisała się na medal w te święta i cieszę się, że mieszkamy w tym momencie w Niemczech, gdzie policja nie wygania z lasów do domów. Okolica jest górzysta, więc sama przyjemność ze spacerów. Bardzo spokojnie, jak to na wiosce, a przy tym pięknie. (Kto by pomyślał, że będę chwalić Niemcy).
Wróciliśmy, zjedliśmy obiad, ciasto na deser i odpoczywaliśmy przy filmie familijnym (dla żądnych szczegółów, był to "Hachiko").
Dziś jest podobnie. Pogoda jednak już nie ta, więc głównie organizujemy sobie czas w domu. Mam czas na trening, Młody z tatą układa puzzle, muzyka gra, z rodziną spotykamy się na "łączach". Mam czas na wpis (efekt posiadania wolnego czasu to zaleta w tym temacie).
I czego chcieć więcej?
To nie jest oczywiście tak, że nie lubię Świąt z Rodziną. Męczy mnie po prostu ten wyścig z czasem, nerwowa atmosfera i wczesne wstawanie. Ale tak naprawdę tego jestem nauczona, nie znam "innych" Świąt.
Teraz po prostu jestem zmuszona inaczej je przeżyć i... odpowiada mi to.
Nie narzekam, czerpię z tego, ile się da najlepszego.
Jest nam też trochę łatwiej przystać na te ograniczenia zw. z koronawirusem, bo mieszkamy w Niemczech i nie mamy myśli w głowie: "A może byśmy jednak odwiedzili...". W Polsce byłoby nam trudniej wysiedzieć w 4 ścianach.
_________________________________
JA to się nie dziwie, że te święta były dla Ciebie najlepsze. Sama je za takie uważam. Bo spokój i brak wyścigu. A co do lasów, to niestety... mieszkam w Polsce ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
I tu troszkę współczuję, pogoda pięknie wkomponowała się w Święta, tylko wirus w zły czas się wkomponował. Cieszę się, że moje odczucia nie są odosobnione. :)
UsuńLubie wchodzić i czytać co u Was słychać :)
OdpowiedzUsuńCzas pędzi jak szalony, niby go tak dużo żeby napisać poplotkować trochę a jednak mało ����
Pozdrawiamy ����
No właśnie.. W ciągu dnia/ tygodnia dzieje się realnie tyle, że zawsze brakuje znaleźć czas jeszcze na ten realny, żeby napisać czy popisać. :) My coś o tym wiemy.
UsuńFajnie, że obserwujesz! Pozdrowionka.
Również mieszkam w Niemczech, także były to dla mnie jedne z najlepszych świąt :) Bardziej doceniłam ten kraj, cieszę się z tego, że takie mamy tutaj sprzyjające nam zasady. :)
OdpowiedzUsuńPrzeraża mnie to co się dzieje w Polsce i trochę mam wyrzuty sumienia, że jestem tutaj (w Niemczech) i jest mi tu dobrze. Cieszę się jednak z tego, że mamy podobne odczucia :)
Usuń