wtorek, 28 kwietnia 2020

Historia mojego związku z książkami, czyli co czytam najchętniej.


Z książkami mam dość emocjonujący i burzliwy związek.
Szukam pozycji niestandardowych, wciągających i pozostawiających ślad w mojej pamięci.

Mam taki swój okres na czytanie książek, który przychodzi z znienacka i trwa średnio 4/5 książek. Potem mam przesyt i potrzebuję "ogłupienia" w postaci seriali czy filmów.
Ten z kolei trwa aż do następnej potrzeby czytania. Czasem jest to miesiąc, a czasem cztery. Nie potrafię tego określić, rozbieżność bywa zbyt duża.


  • Kiedyś

Do lektur w szkole rzadko sięgałam – im starsza byłam tym więcej czytałam...ale nie lektur.

W podstawówce moje serce skradła lektura F. Mólnar „Chłopcy z placu broni”. Pamiętam tą fascynacje i trwa do dziś mimo, że treści nie pamiętam już zbyt dobrze. Chyba muszę sięgnąć po nią jeszcze raz. „Anię z zielonego wzgórza” natomiast czytałam dość pobieżnie i bez entuzjazmu czy zaciekawienia. Wolałam czytać „Przygody Mikołajka”




Nie wiem czy powinnam się przyznawać, ale „Krzyżaków” nie ruszyłam. Nie ruszyłam także „Pana Tadeusza” czy „Nad Niemnem”. Podobała mi się za to „Zemsta” i „Moralność Pani Dulskiej”. Oczywiście opierałam się na streszczeniach – w internecie było ich dużo, a i znalazły się szczegółowe, które ratowały moje oceny. Tym sposobem miałam dobre oceny (o dziwo czasem bardzo dobre) i zaoszczędzony czas, który wykorzystywałam na inne książki.


Z perspektywy czasu stwierdzam, że to było świetne rozwiązanie.


Długi czas w okresie młodzieńczym czytałam książki typowe dla nastolatek. Serię A. Brashares „Stowarzyszenie wędrujących dżinsów”, czy „Buba” B. Kosmowskiej itp.

Potem przyszła faza na thrillery. S. King, D. Koontz, H. Coben.... Thrillery/kryminały lubię po dziś dzień i najchętniej po nie sięgam, chociaż tematyka miłości w dobrej fabule jest także mile widziana. „Zanim się pojawiłeś” J. Moyes i „Pamiętnik” N. Sparks'a to te książki, których nie zapomnę i które pięknie wpasowały się emocjonalnie w określony moment mojego życia.



Takim momentem było też liceum i faza na Sagę „Zmierzchu” S. Meyer. Przeczytałam wszystkie części i jedna jedyna druga część (Księżyc w Nowiu) emocjonalnie wpasowała się w mój aktualny wtedy stan uczuć przez co mam do niej sentyment.



Nie przeczytałam ani jednej części Harrego Pottera. Nie lubię fantastyki i unikam takich książek (tak wiem, "Zmierzch" także jest fantastyką) Nie czuję, że coś mnie ominęło, bo nie mam potrzeby aż po dziś dzień po nią sięgać. Jednak chyba jestem w duuuużej mniejszości. :)



Nie czytam książek więcej niż raz. Jedynym wyjątkiem była książka D. Koontz'a "Głos nocy". Tą czytałam dwa razy. Jest moją NAJ. Przy gatunku thrillera dziecięcy bohaterowie po prostu mnie „urobili”. Każdemu ją polecę. Szybko, przyjemnie się czyta no i może być to pozycja dla młodszych czytelników. Sięgnęłam po nią mając ok. 13-14 lat.




Zawsze szukam książki po okładce. Zaraz potem sięgam po wstępny opis i wtedy stwierdzam czy będzie chemia czy jednak nie. 


Zdarzyły się buble i moja intuicja zawiodła przy kilku książkach. Pamiętam D. Koontz'a „Nocna zmiana” i S. King'a „Dziewczyna, która kochała Toma Gordona”. Szły jak krew z nosa...ciężko i mozolnie, ale być może był to przesyt thrillerów. 


Bardzo się zawiodłam także na serii „50 Twarzy Greya”. Po przeczytaniu pierwszej części, którą pochłonęłam w podajże 2 wieczory, drugą doczytałam do połowy i miałam dość. Typowy erotyk z beznadziejnie płytką fabułą. No, ale kobietom się to podoba, a o gustach się niby nie dyskutuje.

Nie mogę przeżyć, że straciłam konto na Biblionetce. Miałam tam mnóstwo pozycji na przestrzeni 10 lat, których już teraz nie jestem w stanie sobie odtworzyć w całości. Bardzo szkoda. Moja pamięć jest wybiórcza.


Mój namiętny związek z książkami przechodził kryzys, gdy studiowałam (w bibliotece bywałam, ale książki były jakieś nie te) oraz, gdy pracowałam po powrocie z macierzyńskiego. Książki w tych okresach mogłabym policzyć na palcach dwóch rąk.



  • A teraz?

Ostatnie relacje z książkami mam jednak bardzo udane. Czy możliwe, żeby tylko kilka pozycji na 100 było mizernych? Albo dobrze trafiam, albo pisarze są coraz to lepsi.





  • „Chcę Być Kimś” M. Zawadka – a'la poradnik. Nigdy nie czytałam nic co przypominałoby poradnik. A jednak! Zaczynając współpracę z firmą Perfect Coll pozycja ta pięknie wpasowała się w motywację, której potrzebowałam. Książka z zadaniami, z niesamowitą energią. Dla szukających motywacji, mocnych stron, chęci zmiany nastawienia i żądnych samorozwoju. „Chcę Być Kimś” ma aktualnie 3 części – przez wszystkie przeszłam z notatnikiem, ale także na szkoleniach Perfect Coll – ten temat zgłębię jednak kiedy indziej. Polecam także zajrzeć na jego profil Facebook i jego książki dla dzieci "Zarządzanie marzeniami", czy "Galeria Bajek".


  • „Na skraju załamania” B.A. Paris – kryminał, z dobrą trzymającą w napięciu fabułą. Nie chcę zdradzać więcej.


  • „Morderstwo o zmierzchu” F. Hitchcock – kryminalna pozycja dziecięca. Chyba mam do takich słabość, co więcej, na pewno sięgnę po inne tytuły. Szybko się czyta i mimo, że dla niektórych może być przewidywalna to jednak Ja miałam ogromną przyjemność z czytania jej.

  • „Księga snów” N. George - „Przeszłość i teraźniejszość, rzeczywistość i marzenia, prawda i to, co się prawdą wydaje, splatają się w jedną historię. Ścieżki trójki bohaterów krzyżują się w krainie snów, gdzie zacierają się granice, a wspomnienia dają drugą szansę na życie”. Choć nawet nie wierzę w śmierć kliniczną i tego typu rzeczy to ta pozycja była dla mnie bardzo emocjonująca. 


  • No i właśnie skończyłam „Rywalkę” S. Jones. Szczerze mówiąc, bałam się, że to będzie kolejny romans przypominający film „Sposób na teściową” z Jennifer Lopez, jednak ma głębszy sens. Szczerze polecam.







Mam kilka pozycji w domowej biblioteczce, które wciąż czekają na przyjście mojej książkowej „fazy”. Nie zdradzę ich tytułów, dopóki nie przeczytam. Jutro, za tydzień, miesiąc – Nie wiem.



__________________________________________

A Wasze związki z książkami? Są stabilne, intensywne czy może obojętne? A może nie wdajecie się w takie związki „na poważnie?”

Możecie polecić coś na faktach?



8 komentarzy:

  1. Wieczorniaki!
    Po przeczytaniu "Przygód Mikołajka" właśnie tym imieniem nazwaliśmy synka �� oby był tak samo rezolutny, jak bohater książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super! :)
      Jak dobrze wiedzieć, że dobre książki zostają gdzieś na serca dnie mając wpływ na nasze życie :)

      Usuń
  2. Omg podziwiam, ja strasznie malo czytam z siebie mimo, że lubię ale niestety portale spolecznościowe wygrywają. W szkole musimy czytać z 5 książek w ciągu roku, a więc najczęściej jest to jedyne co czytam :(

    Zapraszam
    http://zpolskidopolski.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoła zdecydowanie nie zachęca do czytania książek.
      A portale społecznościowe to złodzieje czasu :) Znajdź choć chwilę na ciekawą pozycję. Na pewno nie pożałujesz. Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Moje związki z książkami ostatnio mocno się rozluźniły, nad czym zaczynam bardzo ubolewać - oczywiście mam zamiar coś z tym zrobić! W podstawówce czytałam sporo i również bardzo wciągnęli mnie "Chłopcy z placu broni", w gimnazjum i liceum wręcz połykałam książki (oczywiście nie lektury) - "Krzyżaków" zaczęłam, ale nie przebrnęłam... To chyba naturalne, moim zdaniem do takich lektur trzeba dorosnąć. Świetny blog, będę wpadać częściej - wrzucam do obserwowanych 😊
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba pielęgnować związek ;)
      Chociaż odpoczynek też wskazany.

      Pozdrawiam.
      Obserwuję ;)

      Usuń
  4. Ja ostatnio jakoś mniej czytam. Czas ucieka mi przez palce niczym piasek, a między innymi książka "Na skraju załamania", o której wspominałaś, wciąż kurzy się na mojej półce, czekając, aż ją odkopię. Piękne zdjęcia!

    Pozdrawiamy,
    Czarno na Kreatywnym

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak. Czas ucieka nieubłaganie i pewnie pracując też na czytanie poświęciłabym minimum czasu.
      :)

      Usuń

Copyright © M. na zakrecie , Blogger