środa, 15 lipca 2020

Adaptacja w niemieckim przedszkolu.

Zaczynamy przygodę z niemieckim przedszkolem!


Wyrazem adaptacji małego dziecka do przedszkola jest umiejętność zaspokojenia potrzeb własnych w tym środowisku oraz zdolność do spełniania stawianych pytań.





Tutaj w Niemczech nieco inaczej wygląda adaptacja.
Chodziłam razem z Wojtasem przez około 2 tygodnie.
Jako, że zaczęliśmy w środę, do końca tygodnia byłam z nim non stop - obok, przy zabawie. I tak po 2h dziennie. Oczywiście przygotowywałam go do faktu, że gdy pójdę do pracy nie będę mogła z nim być. Zdawał się to rozumieć.


  • W poniedziałek zostawiłam go na ostatnie pół godziny - protestował, źle to rozegrałam, ale w efekcie po 10 minutach sam przyszedł mi powiedzieć, że mogę iść.

  • We wtorek natomiast zostawiłam go na pierwsze pół godziny. Był ryk niemiłosierny, wybieganie z sali. Emocjonalnie wysiadłam (oczywiście nie przy nim). Rozsypałam się na kawałki jak każda matka. Jak się później okazało cała tragedia nie trwałą dłużej niż 2-3 minuty. Potem było pięknie i gdy wracaliśmy sam stwierdził, że było super. A ja dałam się nabrać.

  • W środę wszystko było okej, do momentu wejścia do szatni. Stwierdził, że on sam nie zostanie i już. Jakoś udało mi się go przekonać do zmiany butów, ale nadal usilnie chciał wejść ze mną, albo wcale. Na ratunek przyszła Pani. Pożegnałam się i wyszłam. Był ryk i złość. Koniec końców dostałam informację zwrotną, że trwało to także 3 minuty i po sprawie. Jednak tego dnia i ja byłam emocjonalnie silniejsza i cwańsza, bo utwierdziłam się  przekonaniu, że chce postawić na swoim. 

  • W czwartek sytuacja zdawała się być bez zmian, gdy jeszcze w domu protestował, że on zostaje sam w domu, on nie chce iść sam do przedszkola. Jednak to było takie "suche" przekomarzanie się, bo ubrał się pięknie, wszedł do przedszkola, przebrał kapcie i mając bułkę w ręce ze śniadania kiwnął głową na pytanie" Czy mam zapytać Pani, czy możesz zjeść bułkę przy stoliku?" I to było tyle. Pani weszła do szatni, ja wyszłam żegnając się z nim. Kamień z serca! Znowu utwierdziłam się w przekonaniu, że to jego mała gra - "A nóż postawię na swoim!" Co więcej! Przychodząc po niego po dwóch godzinach musiałam na niego czekać ze 20 minut, bo chciał iść jeszcze na spacer z grupą! ^^

  • W piątek próbował zaprotestować przy wejściu do budynku, ale szybko poszło. Wszedł sam do sali. Zero płaczu. :D Wracając po niego widziałam, że bawi się z innymi dziećmi. Czyli bariera językowa nie taka straszna!

  • W poniedziałek po weekendzie nie było najgorzej! :) Chociaż jęczał, że do przedszkola nie chce iść, to jednak ubrał się bez oporu. W szatni poszło gładko i miał chwilę zawahania i jęku jak już wszedł do sali, ale zanim zamknęłam drzwi to już się uspokajał.

Szczerze mówiąc miałam lekkie obawy, że po weekendzie będzie nieco ciężej, ale chyba chęć zabawy i przebywania z dziećmi jest dość duża. :)


  • We wtorek było ciężko. Bunt nie ustaje. To tak jakby tak samo bardzo chciał iść i tak samo bardzo nie chciał iść. Mam mętlik w głowie. Ale był dzielny. Nie płakał. Został dziś do obiadu, bez drzemki. Wszystko w jak najlepszym porządku - obiad zjadł cały ^^

  • W środę, czyli dziś... bez zmian. Nie wszedł do sali z wielkim uśmiechem, nie było wielkiego zwrotu akcji. Dziś braliśmy ze sobą śpiworek, poduszkę i pidżamę. Zostaje na drzemkę. Nie chciał wziąć ze sobą słynnej podusi do przytulania. Od kilku miesięcy już nie kładłam go w południe, bo nie potrzebował tak szybko, ale zazwyczaj był już dość zmęczony ok 15:00. Nie sądzę jednak, by był problem ze spaniem w przedszkolu. W tym tygodniu kładliśmy się na drzemkę ok 12:00 po przedszkolu i znowu to kwestia przyzwyczajenia. Plan dnia w przedszkolu daje dzieciom poczucie bezpieczeństwa. A hałas i wytężone zmysły męczą dzieci szybciej. 




Jestem świadoma, że przyjdzie jeszcze kryzys. Myślę, że to nieuniknione, bo chociaż dzieci szybko odnajdują się w nowym środowisku, to jednak niemożność porozumienia tak jakby się chciało na pewno przytłoczy. Wiem jednak, że moje podejście ma tu kluczową rolę i poradzimy sobie z każdym małym kryzysem.


Szczerze mówiąc... Ja Polska Nauczycielka Wychowania Przedszkolnego jestem nauczona zupełnie czegoś innego. Obawiałam się, że Wojtas gorzej zniesie rozłąkę po czasie spędzonym ze mną w przedszkolu, aniżeli jak to ma miejsce w  Polsce - masz dzień adaptacyjny ze wszystkimi, a następnego dnia zaprowadzasz dziecko i Cię nie ma. A tak naprawdę to chyba także w głównej mierze zależy od podejścia rodzica. Bo jeśli rodzic jest wystraszony i niepewny, to dziecko szybciutko to wyczuwa i potrafi nieźle zmanipulować. :)




PLACÓWKA


Jeśli chodzi o samo przedszkole to jest dość małe. Jest 5 grup w tym dwie żłobkowe do 3 roku życia i jedna a'la zerówka. Dzieci w grupie jest UWAGA! 12!
I będąc tam z nimi kilka dni odczułam wielką różnicę w pracy z tymi dziećmi.
Jest spokój. Nie ma stresu. Jest dowolność. Nic na siłę. Nie wszyscy naraz. Panie są naprawdę uśmiechnięte i wyluzowane.


Na terenie przedszkola są wydzielone 4 place zabaw, jeden plac do jazdy na rowerach i hulajnogach i jeden plac dla starszych grup, gdzie mogą odbywać zajęcia ruchowe typu: zawody, gra w piłkę itp.


Przedszkole jest otwarte od 6:00 do 18:00, ale tu się nie zagłębiałam jak miałaby wyglądać popołudniowa opieka nad dzieckiem.


Plan dnia wygląda naprawdę niemal identycznie jeśli chodzi o plan dnia w przedszkolach polskich.
7:30 śniadanie
8:30 zajęcia, które są wykonywane przy jednym stoliku i zmieniają się tylko dzieci. Reszta dzieci spędza ten czas na zabawie.
10:00 drugie śniadanie. Przed drugim śniadaniem jest jeszcze chwila edukacji i jest to bajka, piosenka itp.
Po drugim śniadaniu jest wyjście na plac zabaw i śmiało można stwierdzić, że pogoda nie straszna nawet, gdy pada deszcz. Chociaż nie wiem jak to wygląda zimą. Wszystko przed nami.
ok.
11:00 jest obiad.
i ok.
12:00 wychodzi spanie.






WYPRAWKA


Co musiałam zakupić?
  • plecak
  • torba materiałowa (zakupowa) do ciuszków na zmianę
  • śpiworek
  • poduszka
  • pidżama

Co warto zakupić poza niezbędnikiem?
  • O kilka par spodni za dużo :)
  • T-shirtów też więcej
  • kalosze
  • płaszcz przeciwdeszczowy, albo kurtkę

Super, pojechaliśmy na te zakupy wspólnie. Wojtek wybrał sobie plecak, poduszkę, śpiworek musieliśmy zamówić online, ale wtedy strasznie go wyczekiwał. :) Wchodzi faza na bajkowych bohaterów i nie da się ukryć, że u nas królują Pidżamersi. Nie jest to z mojego punktu widzenia świetna bajka, ale to już temat na inny post.





Wojtas, gdy skończył rok - ja wróciłam do pracy, a on poszedł do żłobka. Uwielbiał tam chodzić. Jego adaptacja w żłobku też przebiegła dość szybko, bo po dwóch tygodniach już nie płakał wchodząc do sali - a właśnie na takim płaczu polegały te jego pierwsze dwa tygodnie - płacz przy rozstaniu trwający 3 minuty.


Uważam, że przedszkole to najlepsza przygoda jaką można ofiarować dziecku :) 

A rok, który spędziliśmy razem w DE  w domu był nazbyt długi, biorąc pod uwagę fakt, jak bardzo lubił chodzić do żłobka.


_________________
______________________


Jakie jest Twoje zdanie nt. posyłania dziecka do przedszkola?
Co z wyprawką? Jak to u Was wygląda?



12 komentarzy:

  1. Ładnie to wygląda. Fajnie wszystko odpisałaś. Ale jak by nie patrzeć jest to stres dla dziecka i dla rodzica. Nowy etap w życiu naszego bobasa ;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, to bardzo ważny etap i duży stres. Dlatego tak ważne jest wsparcie i podejście Rodziców :) Będąc Nauczycielem Wychowania Przedszkolnego nie wiedziałam jakie to stresujące również dla Rodziców, dopóki nie przyszło i mi być Matką.

      Usuń
  2. fajnie ze malo dzieci zawsze mozna im poswiecic wiecej czasu kazdemu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! Z perspektywy nauczyciela widzę w tym ogromny plus, ale i z perspektywy Matki cieszy mnie ten spokój tam :)

      Usuń
  3. świetnie to opisałaś, jasno i klarownie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że tym wpisem mogę także rozjaśnić sytuacje z przedszkolem innym rodzicom. Adaptacja to adaptacja, a stres taki sam zarówno dla rodziców, jak i dzieci.

      Usuń
  4. Raczej każde dziecko tak ma, że niechętnie idzie do przedszkola,
    ale po dwóch godzinach zazwyczaj już świetnie dziecko się bawi i zapomina przez chwilę o rodzicach. Adaptacja w nowym miejscu czasami może być dla dziecka trudna, zwłaszcza jak znajduje się w innym kraju, jednakże z czasem do wszystkiego idzie się przyzwyczaić :D Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie podejście i świadomość powinien mieć każdy rodzić :D O ile mniej stresu by przeżywał. :D

      Usuń
  5. Z pójściem do przedszkola bywa ciężko,pamiętam jak mojej siostry dzieci miały wahania - raz chciały iść a raz nie ;) Ogromny stres dla rodzica i dla dziecka ;) super wpis,bardzo pomocny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każde dziecko przechodzi adaptacje inaczej. Ale stres jest - to prawda. to nowy etap, nieznany :)

      Usuń
  6. poszło wam w sumie nieżle, zna dzieciaki które już w samochodzie rodziców zachodziły sie płaczem że nie chca, a przeciez rodzic musi do pracy. Dzielny chłopiec z dnia na dzień będzie lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo tak. Miewałam w swojej pracy dzieci szybko się adaptujące, ale i takie, które potrzebowały pół roku, prawie rok. :) Cieszę się, że Wojtek lubi towarzystwo i ma tego stresu mniej :)

      Usuń

Copyright © M. na zakrecie , Blogger